
Test Hammera: Test błotników Simpla Hammer '2005
Simpla Hammer jako żywo przypominają znane i uznane błotniki SKS. Pod pewnymi względami nawet przerastają niemiecki produkt, ale pod innymi, niestety, mu nie dorównują.
Forma
Przedni błotnik mocuje się wsuwając go w szeroki uchwyt przykręcany do wnętrza rury sterowej. Przednia część jest nieco wyżej, tak aby nie kolidowała z podkową widelca. Tylna rozszerza się ku dołowi. Tylny błotnik ma przegubową konstrukcję ułatwiającą dokładne ustawienie. Jeden przegub widełek znajduje się przy uchwycie, drugi przy błotniku. Błotnik mocuje się do sztycy dzięki uchwytowi z taśmą i zaczepem. Długość taśmy jest regulowana, dzięki czemu nie ma problemu z dopasowaniem uchwytu do każdego rozmiaru wspornika. Oba błotniki wykonane są z tworzywa na tyle sztywnego, że utrzymują kształt, ale jednocześnie tak elastycznego, że w większości miejsc można je zgiąć w pół bez obawy o złamanie.
Test
Rozpocząłem go oczywiście od montażu błotników, który nie obył się bez pewnych problemów. Do uchwytu przedniego błotnika są dołączone trzy korki rozporowe o różnych średnicach. Wkłada się je od spodu w rurę sterową i w ten sposób mocuje uchwyt. Niestety żaden nie pasował do mojego leciwego amorka. Jeden był za gruby drugi, za chudy i dopiero trochę taśmy izolacyjnej załatwiło sprawę. Kolej na tylny błotnik. Zaczep i klapka regulująca długość taśmy są zabezpieczane przed otwarciem śrubkami wielkości zegarmistrzowskiej. Oczywiście tą od zaczepu od razu zgubiłem, znaczy schowałem (tylko nie wiem gdzie), bo chciałem, żeby błotnik można było szybko demontować. Szczęśliwy, że przebyłem już wszystkie rafy, chciałem zamontować błotnik i... wtedy odpruł się zaczep. Igła z nitką szybko załatwiły problem, ale trochę podkopało to moje zaufanie do „młotków”, szczególnie że test miał przebiegać na najbardziej wymagającym torze testowym w Polsce, czyli trasie tegorocznej TransCarpatii. Na szczęście było lepiej, niż początkowo myślałem. Przedni błotnik spisał się bez zarzutu. Szeroki uchwyt pewnie go trzymał. Przez trzy dni jazdy nie wyskoczył przed rower, jak to miała w zwyczaju niemiecka konkurencja. Szeroka na 9,5 cm „płetwa” bardzo dobrze chroni twarz przed błotem, tylko jej końcówka mogłaby być bardziej oddalona od koła. Na zakończenie trzeciego dnia TC niestety jeden z zakrętów okazał się za ciasny i po spotkaniu z drzewem błotnik pękł przy uchwycie. Każdy by pękł. Ale to nie wykluczyło go z dalszego użytkowania, tylko nie chcąc ryzykować zgubienia, przykręciłem go na stałe wykorzystując otwór w mocowaniu błotnika. Tylny błotnik także chroni rewelacyjnie przed tym, co wylatuje spod koła. W przeciwieństwie do niemieckiego protoplasty, oba przeguby reguluje się tylko jednym kluczem i nie opada na przegubie przy chlapaczu. Niestety, niewiele dobrego można powiedzieć o uchwycie mocującym. Ciągłe luzowanie się taśmy przytrzymującej powodowało, że błotnik przekręcał się na boki. Po którejś z rzędu regulacji nie wytrzymały haczyki zaczepu naciągającego taśmę. Były po prostu za płytkie, szybko się „wyrobiły” i błotnik zaczął się odczepiać. Doraźnie z pomocą przyszły zipy, a docelowo konieczna jest wymiana uchwytu.
Podsumowanie
Przedni Hammer jest godny polecenia. Tylny... no cóż, gdyby nie ten pechowy uchwyt to mógłby z powodzeniem konkurować z niemieckim kolegą. My potraktowaliśmy błotniki jako komplet, dlatego niedopracowana konstrukcja uchwytu tylnego błotnika zaniżyła ocenę za „budowę” całości. Ale błotniki można kupić osobno (przód 30 zł, tył 60 zł), pocieszające jest także to, że są części zamienne. Jak kogoś zdenerwuje mocowanie na pasek (kosztuje 10 zł) to może sobie kupić normalną obejmę z śrubą za 4,50 zł i wtedy stanie się posiadaczem rewelacyjnego tylnego błotnika.
Reklama