
Whyte G-170 C RS 29”
Tekst i zdjęcia: Miłosz Kędracki
Nie jest już tak bardzo długi jak poprzednie wersje. Do tego stopnia, że pod koniec testu zastanawiałem się, czy XL nie byłby dla mnie lepszy. Środek ciężkości umieszczony jest z tyłu, ale rozstaw osi pozwala na precyzyjną dystrybucję masy między kołami, co niesamowicie pomaga w pokonywaniu zakrętów, zwłaszcza przy wątpliwej przyczepności. Żeby się jednak dowiedzieć, jak Whyte reaguje na impulsy jadącego, potrzeba czasu i zdobywania doświadczenia.
Po teście wydaje nam się, że mniej więcej wiemy, w czym rzecz, i zaczęliśmy dostatecznie dociążać przednie koło w odpowiednio ukształtowanych zakrętach. Przyznam szczerze, że po pierwszych jazdach miałem zakwasy w górnej części ciała od ciągłej zmiany nachylenia tułowia i wysuwania oraz kurczenia ramion. Z drugiej strony nawet niewielkie zmiany w oddaleniu od kierownicy czy wychylania na bok Whyte odczytuje precyzyjnie i pozwala się bardzo zgrabnie prowadzić. W poślizgu daje bardzo czytelne sygnały i pozwala nad nim zapanować. Rower wymaga wyczucia, ogłady i nie jest łatwy. Najlepiej nie zwalniać i nie przyśpieszać, tylko dokładać do pieca między kolejnymi przeszkodami i zakrętami. To czyni go wyrafinowaną maszyną dla znawców i koneserów. Dla przeciętnie jeżdżących może okazać się nieprzewidywalny i trudny. Objawia się to najmocniej w ciasnych sekcjach zakrętów, kiedy trzeba go chwycić tak, jak to robi Maserak tańczący z gwiazdami i solidnie wychylając się na boki, bez zwalniania chwytu, prowadzić w dół. Z kolei stabilność i dzielność przy prędkości ma w standardzie nawet dla tych z zielonym listkiem na szybce gogli.
Kapitalnie działające zawieszenie czterozawiasowe jest niezwykle czułe i bardzo dobrze pracuje, zwłaszcza w konkurencji „rower prosto z kartonu”. Oczywiście jedynym sposobem na utulenie rozochoconego dampera jest dźwignia: duża, dwupozycyjna i niekonfundująca. Ustawiona „w dół” czyni podjeżdżanie w miarę efektywnym, uniesiona w górę – przywraca zawieszeniu czułość i radość z połykania nierówności. W pozycji blokady zwieszenie jest silnie zmulone, ale nie przeszkadza to na podjazdach po korzeniach i skałach. Czułość RS z DebonAir nieodmiennie zachwyca, widelec jest czuły, a jeśli komuś dobija, zamiast pompować, polecamy wrzucić token lub dwa i będzie kapitalnie.
Nie jest to podjazdowy dynamit. Powodów jest kilka, a wszystkie wynikają ze specyfiki tej maszyny. Od geometrii przez zastosowane opony po strojone pod kątem ścigania się na najtrudniejszych OS-ach zwieszenie – wszystko ma służyć wygrywaniu na zjazdach. Reszta jest tylko dodatkiem. Więc cierp i cierpliwie duś.
Porównując go z nowoczesną grupą 29” o dużym skoku, G-170 C RS 29” jest długi – rozstaw osi przekracza o 2 cm model Genius 920, jak i większość pozostałych rowerów tego typu zmierzonych w naszym laboratorium. Ale siedząc, ciężko to poczuć, ponieważ długością ramy różni się nieznacznie – Hightower w rozmiarze XL jest dłuższy o milimetr. Kąt główki jest mały, ale znowu w modelu Ransom jest o jeszcze jeden stopień mniejszy. Także zmierzona przez nas wysokość suportu wskazuje, że biegun leży gdzie indziej. Tym samym Whyte udowadnia, że przestał być, na szczęście, polem branży rowerowej bo radykalne cyfry w tabelach geometrii nie zawsze przekładają się na walory jezdne.
OSPRZĘT
Rama: karbon, Uni-directional Multi Monocoque / aluminium | Przedni widelec: RockShox Lyrik RC, stożkowa, aluminiowa rura sterowa (2050 g) | Damper: RockShox Super Deluxe RCT | Piasty / Obręcze: Whyte (15x110 i 12x148 mm) / RaceFace AR-30 | Opony: Maxxis Minion DHF 3C EXO TR 29x2,5”WT / Agressor DD TR 29x2,5”WT (1000/1160 g, dętka 180 g) | Korby: Truvativ Descendant 32 z. (170 mm) | Łożyska suportu: SRAM DUB BSA | Kaseta: SRAM XG-1275 Eagle (10-50) 12-rz | Łańcuch: SRAM Eagle | Przerzutka tył: SRAM GX Eagle | Manetki: SRAM GX Eagle | Hamulce: SRAM Code R, tarcze SRAM Centerline 200 mm | Kierownica: Whyte 35 mm,
780 mm | Wspornik kierownicy: Whyte Gravity, 35 mm | Łożyska sterów: 1i1/8 – 1i1/2” | Wspornik siodełka:
KS LEV-Integra 150 mm, 30,9 mm | Siodełko: Whyte
Topową ramę ubrano we wszystko, co potrzebne, podoba nam się nawet pneumatyk pozwalający naprawdę precyzyjnie dopasować zawieszenie do warunków trasy, w Works będzie to trudniejsze bo ma sprężynę. Lyric z DebonAir działa rozkosznie, ale w jeździe EWS trzeba wrzucić do rury ze dwa tokeny. Kapitalne koła na dość szerokich węglowych obręczach są chronione poważnymi oponami, tylna ma nawet oplot DD. W dużej mierze to one pozbawiają G-170 dynamiki, lecz idealnie odpowiadają przeznaczeniu roweru na najtrudniejsze OS-y. Wraz z potężnymi hamulcami dają poczucie totalnego panowania nad prędkością. Są wśród nas testerzy, którzy narzekali na sztycę o skoku 150 mm i widzieliby w tym rowerze dłuższą – trudno się z nimi nie zgodzić. Ale reszta jest w punkt i niczego nie brakuje.
Testy w naszym laboratorium wykazały stabilność przodu, dzięki której tak łatwo jest precyzyjnie prowadzić go po najeżonych przeszkodami trasach. Jeśli chodzi o napędzanie, już tak słodko nie jest, i daje się odczuć także na ciasnych zakrętach przy dobrej przyczepności oraz przy nadrzucaniu tyłem. Ważne jest jednak to, że wraz z obciążeniem sztywność maleje liniowo, co ułatwia wyczucie roweru i nie czyni niespodzianek przy manewrach. Taka sobie dynamika kół sprawia, że testerzy nie raportowali deficytów sztywności podczas napędzania. A koła? Prawie 100% mocniejsze niż średnia w klasie – szaleństwo!
Uff, ale warto pamiętać, że w klasie rowerów wyścigowych poniżej 20K 14 kg masy całkowitej nie powinno być zaskoczeniem. Te rowery muszą sprostać poważnym obciążeniom i basta, obecnie bowiem światowe trasy enduro to w zasadzie downhill sprzed dekady. Z kolei koła G-170, choć naprawdę bardzo dobre, w trudnym terenie są cięższe od średniej aż o pół kilograma. Zabijają dynamikę, nakazując na trawersach i podjazdach pchać przełożenia o „ząbek” mocniejsze niż podczas jazdy na rowerach konkurencji. Zresztą można sobie było darować szaleńczą sztywność boczną i stworzyć koła lżejsze, ale mocniejsze od konkurencji o np. tylko 50%.
To DH w wersji mini – przeznaczony do bardzo szybkiej i zdecydowanej jazdy. Dopiero pod silnym i dobrze wyszkolonym kierującym pokazuje, na co go stać. Nagłe przyśpieszenia są jego piętą achillesową, trawersowanie jest męczące, a krótkie sekcje podjazdowe sprawiają ból. Duże, znakomicie amortyzowane koła ujęte w zjazdową geometrię wywołują euforię na sekcjach, które zazwyczaj wydają się nierealne. Ostatecznie nie zdecydowaliśmy się jednak przyznać mu pięciu punktów za budowę, ponieważ – choć kompozycja geometrii i przeznaczenia roweru przyćmiewa wysoką masę – ciężar kół jest niebagatelny. Ocena za prowadzenie wynika z wąskiej specjalizacji tego roweru. Tylko w warunkach kilkuminutowego OS-u pokonywanego w tempie wykraczającym poza strefę komfortu Whyte prowadzi się na piątkę, w innych sytuacjach wymaga poświęcenia i bywa wyzwaniem. Jakość amortyzacji jest świetna, zwłaszcza w warunkach ograniczonej przyczepności jej czułość jest nie do przecenienia.
Dodano: 2019-04-30
Reklama